środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział 2 Egzamin Z Odwagi



            Niespokojnie kręciłam się w pokoju. Chodziłam od ściany do ściany słuchając muzyki. Czekałam na Daniela. Nie powiedział, o której się pojawi, a zdążyłam zauważyć w ciągu kilku ostatnich dni, że spóźnia się prawie za każdym razem. Usiadłam na łóżku, ale po chwili podeszłam do okna, nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Stresowałam się całym tym wyjazdem, nie chciałam zostawić rodziców samych. Od momentu, w którym dowiedzieli się, że wyjeżdżam, nie byli zbyt zachwyceni. Podczas rozmowy każdorazowo nawiązywali do mojego wyjazdu i czekali, aż się rozmyślę.

 Oparłam się o parapet, spojrzałam na zewnątrz. Był zimno i nieprzyjemnie, niebo bardzo się zachmurzyło, chyba zbierało się na deszcz.  Czarny ford mustang właśnie zatrzymał się pod moim domem. Szatyn wyskoczył z niego nawet nie zamykając drzwi na klucz. Szybkim krokiem doszedł do domu i straciłam go z pola widzenia.

            Torbę położyłam na łóżku i wrzuciłam do niej kilka rzeczy. Usiadłam na biurku i wystukując melodię „Hells Bells” czekałam, aż zjawi się u mnie.

            Drzwi się uchyliły, zobaczyłam jego głowę. Zamknął je za sobą i  usiadł na łóżku. Chwilę milczeliśmy.  Daniel wyglądał tak, jakby miał nadzieję, że się rozmyśliłam. Nie miałam zamiaru odpuszczać. Postanowiłam i kropka. Zwiedzę sobie kawałek Polski. Rozejrzał się po pomieszczeniu, bywał tu już kilkukrotnie.

- Miałem nadzieję zobaczyć cię w bieliźnie, a najlepiej to bez niej. - Opadł plecami na pościel.

- Dobra, co mam ze sobą zabrać? Jakieś wskazówki? - Posłałam mu kpiący uśmiech. Nie miałam zamiaru przenigdy paradować przy nim w samej bieliźnie, jak również bez niej. Przecież to kobieciarz.

- Musisz wziąć tylko rzeczy, które ci się przydadzą. Często będziemy się pod kogośœ podszywać. Jakieś ubranie, w którym będziesz wyglądać jak urzędniczka. No i oczywiście ubrania, w których dobrze się biega, przeskakuje przez płoty. Umiesz w ogóle przeskakiwać przez płot? - Uniósł się na łokciu.

- Nie, wiesz nigdy tego nie robiłam - powiedziałam ironicznie mrużąc oczy.

- Strzelałaś kiedyś? - Obserwował mnie, gdy pakowałam ubrania.

- Kilka razy. Z wiatrówki. - Nie przerywałam pakowania. Brałam tylko to co konieczne. Z tego, co wiedziałam, Daniel miał tylko jedną torbę. Nie chciałam wyjść na lalę, więc musiałam się zmieścić w odrobinę większej.

- Do dobrze, masz już jakąś wprawę. - Wstał i otworzył szufladę w komodzie, zamknął i otworzył kolejną. – Weź je ze sobą. Może urządzisz mi kiedyś mały pokaz.

- Co to? - Rzucił we mnie koronkowymi, czerwono-czarnymi majtkami. - I tak mnie w nich nie zobaczysz – prychnęłam i zapakowałam je do torby.

- To się okaże. - Uśmiechnął się ironicznie i rzucił mi jeszcze kilka podobnych egzemplarzy.

- Dobra, jestem spakowana. Możemy ruszać. - Podałam mu torbę, którą zaniósł do samochodu.

            W tym samym czasie poszłam pożegnać z rodzicami. Obiecałam dzwonić i odbierać, jeśli oni będą dzwonić. Mama trochę płakała. Tato natomiast udawał, że wcale go to nie wzrusza, ale już trochę go znałam i wiedziałam, kiedy stara się utrzymać uczucia na wodzy.  Mama milion razy powtórzyła, abym na siebie uważała. Zagroziła, że jeśli Lewandowski nie będzie dbał o to bym była cała to go znajdzie i się z nim policzy. Nie chciałam się rozczulać, dlatego szybko zakończyłam te pożegnanie  i wyszłam z domu nie chcąc patrzeć, jak lamentuje, że jej jedyna córka rusza w świat z nieznajomym, co było dla niej kompletnie niezrozumiałym szaleństwem.

- Uważaj na siebie córeczko! – Usłyszałam po raz kolejny za plecami. Przewróciłam oczami.

 Daniel siedział już w fordzie. Stukał nerwowo w kierownicę. Pomachałam rodzicom i wsiadłam do auta.

- Wiesz już, gdzie jedziemy? – Usiadłam wygodniej, tak abym mogła na niego patrzeć podczas rozmowy.

- Do Lublina. Dowiedziałem się z pewnych źródeł, że zaginęła tam dziewczyna. Okoliczności podobne, jak w poprzednich przypadkach. - Ruszył z piskiem opon.

- Jeszcze nigdy nie byłam w Lublinie. - Oboje się uśmiechnęliśmy.

- Jeżeli nie rozwiążemy tego w Lublinie to będziesz miała okazję zwiedzić jeszcze kilka miejsc - docisnął pedał gazu.

            Jechaliśmy w milczeniu, oglądałam zmieniający się za oknem krajobraz. Pogoda była całkiem przyjemna. Nie padało już od jakiegoś czasu, a momentami nawet świeciło słońce. Pogoda idealna do podróżowania. Brakowało mi muzyki. Jak Daniel mógł przez tyle czasu jeździć w ciszy? Na dodatek podróżował sam. Nie mieliśmy zbyt wiele tematów do rozmów. Zastanawiałam się, co zrobię, gdy spotkam pierwszego demona. Nie chciałam spanikować. Nie po to się pisałam na wyjazd z nim, aby przy pierwszej nadarzającej się okazji pokazać, że się boję.

            Niebo się zachmurzyło i pociemniało. Nie cieszyło mnie to wcale, chciałam rozkoszować się słońcem, jednakże wcale się na to nie zanosiło. Niedługo po tym  zaczął padać deszcz. Byłam znużona, chciało mi się spać, kiedy już oczy same zaczęły mi się zamykać Daniel rzucił we mnie swoim notatnikiem. Popatrzyłam na niego zdziwiona, a on tylko wzruszył ramionami. Był to ten sam stary zniszczony dziennik, który widziałam u niego za pierwszym razem.

            Otworzyłam go na pierwszej stronie. Zobaczyłam rysunek pentagramu, a pod spodem podpis "Pentagram Biały ". W notatniku znajdowały się opisy demonów, duchów, wampirów i innych nadprzyrodzonych stworzeń, a także sposoby ich zabijania. Demony podzielone były w jakiś dziwny sposób, znalazłam też hierarchię wampirów oraz rodzaje duchów wodnych, leśnych i domowych. Ten dziennik był skarbnicą wiedzy, opisane w nim zostało, jak dokonać egzorcyzmu i za pomocą jakiego tekstu można to zrobić. Chyba należał do wielu osób, bo charakterów pisma było kilka. A niektóre słowa już dawno odeszły do lamusa. Jak na razie była to dla mnie tylko teoria, która wydawała się dość prosta, ale w rzeczywistości mogło to wyglądać inaczej.

            Podczas jazdy Daniel nie był zbyt rozmowny. Przeglądałam dziennik i nasuwało mi się wiele wątpliwości. Nie wszystko wydawało się dla mnie oczywiste, ale w sumie nie byłam łowczynią. Nie uczyłam się polowania i zabijania od małego tak, jak Daniel. Łatwo jest odróżnić człowieka od jakiegoś ducha lub demona, ale w jaki sposób odróżnić wampira od człowieka, skoro wyglądają tak samo. Bałam się, że nie rozróżnię tego na czas i mogę ucierpieć albo sprowadzić niebezpieczeństwo na Daniela.

            Odłożyłam dziennik do schowka, kątem oka zauważyłam w środku broń i kilka telefonów komórkowych. Ułożyłam się wygodnie, aby choć chwilę się zdrzemnąć. Mruczenie silnika tylko mi w tym pomogło.  Oparłam głowę o szybę i oczyściłam umysł z myśli, aby szybciej się zrelaksować.



- Witaj w Lublinie - to pierwsze słowa, które usłyszałam po przebudzeniu. Wyjrzałam przez szybę. Było ciemno, a na ulicach nie znajdowało się zbyt wielu ludzi.

- Która godzina? - Przetarłam twarz dłońmi i ziewnęłam.

- Przed dwudziestą drugą. Pojedziemy do hotelu, prześpimy się, a jutro zaczniemy od porozmawiania z rodziną tej dziewczyny. - Zatrzymał się na parkingu. Wyjął ze schowka jakieś  dokumenty i mi je podał.

- Anna Radwaniuk? - Spojrzałam na niego unosząc brwi.

- To twoje nowe nazwisko. Jesteśmy małżeństwem od dwóch lat, znamy się od siedmiu. Masz dwadzieścia pięć lat, ja trzydzieści i mam na imię Jacek. Oboje jesteśmy detektywami. Mieszkamy w Warszawie. Musisz to zapamiętać. - Wysiedliśmy z auta.

- Kiedy zdążyłeśœto załatwić? - Wyjął nasze torby z bagażnika. Jedną z nich zarzucił sobie na ramię.

- Jeszcze przed wyjazdem. Mam tego więcej. - Uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. - A teraz udawaj, że jesteśmy zakochani.

            Weszliśmy do hotelu. Za ladą recepcyjną stała młoda, elegancko ubrana kobieta. Blondynka, nigdy nie byłam dla nich zbyt miła. Każda jasnowłosa kojarzyła mi się z głupotą. Gdy ktoś opowiadało jakąś sytuację, w której dziewczyna wychodziła na głupią wykrzykiwałam „Bo to pewnie blondynka!”. Tak już zostało mi po dziś dzień.

Kiedy Daniel ją zobaczył, oblizał usta i uśmiechnął się jakoś  dziwnie, dopiero po chwili zauważyłam, że ona mu się po prostu spodobała. Szturchnęłam go lekko, jeżeli już kłamać to dobrze. Miałam małą tremę po raz pierwszy, na poważnie musiałam się pod kogoś  podszyć. To nie to samo, co udawanie kogoś  innego w szkole, aby uniknąć uwagi. To było łamanie prawa. Po raz pierwszy miałam złamać przepisy. Obawiałam się kary, jeśli ktoś nas nakryje. Ale wydawało mi się równie ekscytujące, co przerażające.

            Podeszliśmy do lady w dalszym ciągu trzymając się za ręce. Nie powiem, żeby było to nieprzyjemne. Daniel oparł się o nią i uśmiechnął się seksownie do dziewczyny. Recepcjonistka trochę się zmieszała i zaczęła przewracać w papierach.  Położył dokument tożsamości na ladzie, dziewczyna wzięła go trzęsącymi się dłońmi. Uśmiechnęłam się pod nosem, bawiły mnie jej reakcje. Daniel też wydawał się być rozbawiony. Zaczynałam rozumieć skąd bierze się jego pewność siebie. Każda zawstydzona, drżąca dziewczyna dodawała mu jej po trochę, a on coraz bardziej to wykorzystywał. Jakby upajał się ich niepewnością i zdenerwowaniem, a potem przerabiał to na pewność siebie.

- Nazywam się Jacek Radwaniuk. Dzwoniłem dzisiaj, aby zarezerwować pokój typu superior. Dla dwóch osób. - Dodał szarmanckim tonem. Miałam czas, aby trochę się rozejrzeć. Za kontuarem na ścianie było napisane "IBB Grand Hotel Lublinianka", a pod spodem cztery gwiazdki. Skąd było go stać na takie standardy?

- Tak, w systemie mamy wszystko zapisane. Pokój dla dwóch osób, łóżko typu "king size". Poproszę o zostawienie dokumentów. Po wprowadzeniu danych ktoś przyniesie je państwu do pokoju. - Dodała z niepewnym uśmiechem. - Wydam państwu klucze, boy hotelowy zaniesie bagaże.

- Nie dziękuję, poradzimy sobie. – W dalszym ciągu rozglądałam się po holu. - Kochanie, daj pani dowód osobisty. - Daniel przyciągnął mnie do siebie, byłam zszokowana tym, jak łatwo przychodzi mu kłamanie. Wyciągnęłam posłusznie fałszywy dokument i wręczyłam go recepcjonistce.

- Państwa pokój jest na trzecim piętrze. Proszę pojechać windą. Życzę miłego pobytu. - Wręczyła Danielowi klucze i posłała mu bardziej uwodzicielski uśmiech. Jak na udawaną żonę przystało, odwdzięczyłam się jej wściekłym spojrzeniem.

- Chodźmy kochanie, jestem zmęczona. - Pociągnęłam go za sobą.

            Wsiedliśmy do windy, wybrałam odpowiednie piętro. Puściłam jego dłoń. Bawiła mnie cała ta sytuacja, Daniel widział, jak się uśmiecham, wyglądał na zdezorientowanego, jednakże o nic nie pytał. Po chwili staliśmy już pod drzwiami naszego pokoju. Wystrój korytarza nie był w moim typie, wydawał mi się za jasny. Daniel otworzył drzwi kluczem i wpuścił mnie pierwszą. Torby postawił na bagażowniku. Rozejrzałam się po pokoju. Wystrój bez wątpienia był przemyślany, ale mimo wszystko nie w moim stylu. Z przedpokoju wchodziło się do ogromnego pokoju. Miał beżowe ściany i jasno brązowy dywan. Meble były wykonane z ciemniejszego drewna. Nie było ich zbyt wiele. Ogromne łóżko, rozkładana sofa, dwa fotele, biurko, a obok niego stolik z płaskim telewizorem.  Szafki nocne stały przy ogromnym łóżku.

            Poszłam obejrzeć łazienkę, w tym czasie Daniel oglądał zawartość mini baru.  W łazience znajdowały się dwie umywalki, umieszczone w takim, jakby starym stoliku stylizowanym na popękany. Wielkie lustro, spory prysznic.

            Wróciłam do szatyna, który siedział na sofie z nogami na stoliku i popijał piwo. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak butelka piwa, kanapa i telewizor potrafią zadowolić dorosłego mężczyznę. Oglądał jakiś  film w telewizji. Usiadłam obok niego i oparłam nogi na stoliku. Podał mi otwarte piwo. Upiłam łyk.

- Skąd masz pieniądze na to wszystko skoro nie pracujesz? - Spojrzał na mnie poważnie, a potem zagryzł dolną wargę, aby się nie roześmiać.

- Mam swoje sposoby. Jeśli chcesz, możemy się jutro wybrać do hotelowego Spa na koszt Jacka Radwaniuka. - Zaśmiał sie, a ja poczułam, że postępujemy nieuczciwie. - Nie patrz tak na mnie, musimy za coś żyć, a to jedyny sposób, jakiego nauczył mnie ojciec.

- Po prostu mi sie to nie podoba. - Wstałam. Zabrałam z torby spodnie od piżamy, koszulkę i bieliznę. - Idę pod prysznic.

            Ustawiłam temperaturę wody na optymalną i weszłam pod strumień. Nałożyłam szampon na włosy, a po chwili go spłukałam. Namydliłam ciało, nie myśląc o niczym rozkoszowałam się ciepłem wody. Poczułam się senna. Wyskoczyłam spod prysznica, ubrałam się szybko i rozczesałam włosy.

            Daniel w dalszym ciągu pił piwo i skakał po kanałach. Położyłam się do łóżka, oglądałam z nim telewizję oczekując na sen. Miałam go jeszcze o wiele zapytać, ale wyglądał na zmęczonego, dlatego nie chciałam go więcej napastować dzisiejszego dnia. Mruknęłam mu tylko "dobranoc", ale mi nie odpowiedział.  Zrolowałam fragment kołdry i się do niego przytuliłam.  Odkąd pamiętam zawsze tak zasypiałam, musiałam być do czegoś lub kogoś przytulona. Odwróciłam się do niego plecami i zamknęłam oczy.

             Przebudziłam się około dziewiątej rano. W pokoju było jeszcze cicho. Kołdra leżała w dalszym ciągu zrolowana. Przewróciłam się na plecy. Spałam sama. Przetarłam oczy i wpatrywałam się bez sensu przez dłuższy czas w sufit. Nie był w nim nic interesującego, ale nie lubiłam nigdy zrywać się z łóżka. Po dłuższej chwili usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju.  Daniel spał w ubraniu na nierozłożonej sofie. Nie miał poduszki ani kołdry. Koło niego stały trzy puste butelki po piwie. Wstałam i się przeciągnęłam. Zabrałam drugą kołdrę i go nią przykryłam. Spał na boku, jedna rękę miał pod głową, a druga zwisała z oparcia. Nogi wystawały mu poza sofę. Oddychał miarowo. Uśmiechnęłam się patrząc na niego i poszłam ze świeżymi ubraniami do łazienki. Ubrałam zwykły t-shirt i rurki. Po pokoju chodziłam w samych skarpetkach. Jakoś nigdy nie przepadałam za kapciami. Chodząc w skarpetkach można szybko założyć buty, jeśli zajdzie taka potrzeba, a kapcie zawsze się gubią.

Zadzwoniłam do restauracji hotelowej, aby zamówić śniadanie do pokoju.  Dla Lewandowskiego oczywiście zamówiłam podwójną porcję. W tym czasie zdążyłam się uczesać i trochę pomalować. Usłyszałam pukanie do drzwi, akurat, gdy ścieliłam łóżko. Daniel się przebudził cicho jęcząc. Otworzyłam.

- Dzień dobry. Zamawiała pani śniadanie? - W drzwiach stał przystojny chłopak w hotelowym uniformie.

- Tak, dziękuję. Proszę postawić na stole. - Uśmiechnęłam się do niego szeroko, wpuszczając go do środka.

- Życzę smacznego - zrobił to, o co prosiłam. Daniel siedział na sofie z zamkniętymi oczami. Miał potargane włosy. Jeszcze był kompletnie nierozbudzony.

- Kochanie, gdzie masz portfel? Trzeba panu dać napiwek. - Zwróciłam się do niego stojąc przy stoliku.

- Zobacz w kurtce. - Faktycznie go tam znalazłam. Dałam chłopakowi trzydzieści złotych, a on obdarował mnie wdzięcznym, uroczym uśmiechem.

            Podziękowałam chłopakowi i odprowadziłam go do drzwi. Daniel od nie razu wyczuł jedzenie, siedział na sofie, jakby zastanawiał się gdzie jest, co robił ostatniej nocy i kim jest ta dziewczyna, która chodzi po pokoju. A potem otworzył szeroko oczy.

- Nie wygodnie mi się spało. - Jęknął wymachując ramionami. - Chyba sobie nadwyrężyłem mięśnie karku. - Poruszał głową.

- Pokaż, rozmasuję ci. - Podeszłam bliżej i położyłam mu dłonie na ramionach. Wobec żadnego faceta nie byłam tak ufna od początku. Wziął moją dłoń i położył na linii włosów.

- Tutaj - zaczęłam go ugniatać palcami. Mruknął zadowolony. - Szkoda, że wcześniej cię nie poznałem. Już nie raz mnie tak bolało.

            Po chwili masowałam mu już cały kark i ramiona. Daniel zamknął oczy i uśmiechnął się leniwie. Cieszyłam się, że mogę mu chociaż w taki sposób wynagrodzić to, że mnie ze sobą zabrał. Miał imponujące mięśnie, aż chciało się go dotykać, ale czułam pod palcami trud jego pracy. Mięśnie miał, jak kamień, były mocno napięte, co nie było wcale dobre. Znaczyło, że żyje w stresie i przemęczeniu.

- Dobra, koniec. Trzeba zjeść śniadanie i zacząć działać. - Odsunęłam się od niego, co skwitował głośnym niezadowoleniem.

- Jedz sobie w spokoju. - Położył się na podłodze, a następnie zaczął robić pompki. Spojrzałam na niego zdziwiona. - Od razu po przebudzeniu trochę ćwiczę.- Wyjaśnił widząc moją konsternację.

            W czasie, gdy ja jadłam i oglądałam telewizję, Daniel zrobił niezliczoną liczbę pompek i brzuszków. Zabrałam pościel z kanapy i pościeliłam drugą połowę łóżka, a on poszedł się kąpać. Kiedy w miarę wszystko posprzątałam, zadzwoniłam do recepcji, aby po naszym wyjściu nikt nie sprzątał w pokoju. Poprosiłam, aby tylko zabrali nasze ubrania do pralni, będą czekały przy drzwiach. Ubrałam spodnie w kant, białą koszulę i kamizelkę. Założyłam buty na obcasie i byłam gotowa.

            Daniel wyszedł z łazienki ubrany w spodnie od garnituru i niezapiętą koszulę, pod którą nic nie miał. Przez chwilę nie wiedziałam, gdzie oczy podziać, ale skoro on się nie krępował to ja mogłam patrzeć na jego ciało. Więc spojrzałam, tak jak się spodziewałam, ujrzałam lekko umięśniony brzuch i ładną skórę. Daniel miał pociągający kolor skóry, która kojarzyła się z Latynosami, ale nie była tak ciemna jak u nich. Usiadł przy stole.

- Jedziemy na Poligonową 30. Mieszka tam rodzina, o której ci wspominałem. Pozwól, że ja będę z nimi rozmawiał. Jak nabierzesz wprawy, będziesz mogła zadawać pytania. - Mówił z pełnymi ustami.

- Dobra, a co jeśli nie będą chcieli z nami rozmawiać? - Stanęłam przed lustrem malując usta błyszczykiem.

- Porozmawiam z nimi, na pewno się zgodzą. A jeżeli nie, wybierzemy się do nich nocą. - Wypił resztę soku. Ubraliśmy się w kurtki i zamykając za sobą drzwi wyszliśmy z pokoju.

            Aby zachować pozory, przez hol przeszliśmy trzymają się za ręce. Nie było potrzeby, bo nikt nie zwracał na nas uwagi, ale właśnie takie drobiazgi stanowią o jakości kamuflażu. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na Poligonową 30. Dom w którym mieszkała rodzina nie był spory. Na pierwszy rzut oka widać, że mieszkańcy dbają o swoje otoczenie. Wszystkie krzewy iglaste były równo przycięte i nigdzie nie znajdowały się jakiekolwiek śmieci. Daniel zaparkował Forda po drugiej stronie ulicy.

            Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła nam kobieta, mniej więcej w wieku mojej mamy. Wyglądała na zmęczoną życiem. Oczy miała podkrążone, włosy zaczęły się przetłuszczać, cerę miała poszarzałą.

- Dzień dobry. Nazywam się Jacek Radwaniuk - pokazał jej podrobiony dokument.

- Anna Radwaniuk - również pokazałam dokument. - Jesteśmy detektywami. - Nie mogłam sie oprzeć, żeby tego nie powiedzieć.

- Chcielibyśmy porozmawiać. Sądzimy, że sprawa, którą się zajmujemy ma powiązanie ze zniknięciem pani córki. - Zaczął spokojnym tonem.

- Nie chcę o tym rozmawiać.- Kobieta była załamana. W jej oczach od razu pojawiły się łzy. Daniel wyglądał na niewzruszonego.

- Proszę panią, jesteśmy w stanie pani pomóc, ale tylko, gdy pani pomoże nam. - Wyrwało mi się, a Daniel o mało nie zabił mnie wzrokiem. Wiedziałam, że mu nie pomagam, ale ta kobieta naprawdę wyglądała jak wrak człowieka i po prostu chciałam ją podnieść na duchu.

- Wejdźcie - otworzyła szerzej drzwi. Kiedy to zrobiliśmy, poprowadziła nas korytarzem.

- Miałaś dać mi pracować – szepnął do mnie zdenerwowany za jej plecami. Udawałam, że go nie słyszę. Weszliśmy do kuchni, Daniel usiadł na krześle, kobieta oparła się o blat stołu, a ja stałam w przejściu. - Proszę panią, czy tego dnia była pani w domu? - Zapytał marszcząc brwi.

- Tak byliśmy wszyscy. Córka uczyła się w swoim pokoju do zaliczenie, a ja z mężem i synem oglądałam telewizję. - Kobieta była bliska łez. Niebezpiecznie drżała jej broda. - Potem przygotowałam kolację, zawołałam córkę, ale nie przychodziła, myślałam, że może śpi. Poszłam do jej pokoju, ale jej nie było. – Głos utkwił jej w gardle, a po policzkach popłynęły łzy. Tak bardzo chciałam jej powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale sama wiedziałam, co spotkało Michała.

- Nie widziała pani żadnych śladów walki? - Kobieta zaprzeczyła ruchem głowy. - A może żółty proszek? Córka nie zachowywała się inaczej niż zawsze?

- Wszystko było zwyczajnie. A co do proszku to tak, widziałam go był na parapecie a okno było otwarte. - Po policzku spłynęły jej kolejne łzy. Było mi jej szkoda, wiedziałam co przeżywa. Z drugiej strony byłam zła. Nie byliśmy w stanie jej pomóc, a jak na razie Daniel nie wiedział, co porywa ludzi. Wiedzieliśmy tylko, że to demon.

- Nie słyszała pani żadnych krzyków, łomotania? - Nie wiedziałam, po co o to pytał. Ja wtedy, gdy Michał zniknął również nic nie słyszałam. Nagle zrobiło mi się słabo, przypomniałam sobie ten dzień i cały smutek powrócił ze zdwojoną mocą.

- Proszę panią, dobrze się pani czuje? - Kobieta zwróciła się do mnie. Daniel od razu przeniósł wzrok z niej na mnie.

- Co się dzieje Aniu? - Zbliżył się do mnie.

- Mogę skorzystać z toalety? Źle się poczułam, schłodzę się wodą i wszystko powinno być dobrze. - Popatrzyłam przepraszająco na kobietę. Tak naprawdę potrzebowałam chwili samotności na uspokojenie się.

- Tak, proszę bardzo. Na końcu korytarza. - Podała mi szklankę wody, upiłam kilka łyków i udałam się we wskazanym kierunku.

            Weszłam do środka i zamknęłam drzwi na zamek. Oparłam się o nie plecami, ledwo co udało mi się opanować łzy. Nie sądziłam, że praca nad tą sprawą wywoła we mnie tak wielkie emocje. Wzięłam kilka głębokich wdechów, ale marnie mi to pomogło. Opryskałam twarz wodą i usiadłam na zamkniętym sedesie by trochę odetchnąć i uspokoić nerwy. Oparłam łokcie na kolanach, a głowę na dłoniach. Zamknęłam oczy, aby nie pojawiły się kolejne łzy.

            Po pięciu minutach usłyszałam pukanie, a potem głos Daniela. Chciał, żebym go wpuściła, zrobiłam to po chwili wahania. Nie chciałam, żeby oglądał moje chwile słabości, ale był nieugięty, dlatego pozwoliłam mu wejść do środka. Spojrzał na mnie badawczo, następnie oparł się o umywalkę, a ja usiadłam ponownie na sedesie. Nie poprawiło mi się ani odrobinę. Milczeliśmy oboje. Czułam, że cały czas na mnie patrzy. Wiedziałam, że był zdezorientowany, skąd mógł wiedzieć co sobię myślę?

- Co się stało? - Podszedł do mnie.

- Pytałeś tą kobietę o wszystko i przypomniałam sobie, jak zniknął Michał. Wszystko wróciło. - Podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć. Między jego brwiami pojawiła się zmarszczka. Był zafrasowany.

- Nie mówiłem, że będzie łatwo – złapał mnie za łokcie i zmusił do wstania, a kiedy to zrobiłam, po prostu mnie przytulił.

- Dziękuje - oparłam głowę na jego obojczyku. Przymknęłam oczy i z uśmiechem na ustach mocniej się w niego wtuliłam.

- Dobra, zaczyna się robić dziwnie... - odsunął się ode mnie ze śmiechem.

            Wyszliśmy z łazienki chwilę później. Daniel nie chciał męczyć już tej kobiety. W sumie niczego sie nie dowiedzieliśmy. Wiedziałam to samo bez odwiedzania jej i przyjeżdżania do Lublina. Nie miałam dobrego humoru przez to co się wydarzyło, dlatego całą drogę do hotelu ani razu się nie odezwałam. A Daniel od wyjścia z łazienki cały czas uważnie mi się przyglądał.
           
            Zastanawiałam się, co odczuwał Michał, gdy zjawił się ten demon. Czuł ogromny ból fizyczny? Bał się, jak nigdy wcześniej? Bardzo cierpiał? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, może był osamotniony, zastanawiał się czy to coś dopadnie i mnie? Umarł od razu czy najpierw długo go torturowali? Chciałam znać odpowiedzi na te pytania, choć z drugiej strony nie chciałam wiedzieć, jak bardzo się męczył i jak bardzo było to dla niego przerażające.

            Po wejściu do pokoju, Daniel otworzył sobie piwo i włączył telewizor. Nie rozmawialiśmy od wyjścia z domu tej kobiety. Przebrałam się w bardziej sportowe ubrania i usiadłam po turecku na łóżku. Trudno mi było wysiedzieć w jednym miejscu. Ubrałam buty i nic nie mówiąc wyszłam z pokoju.

            Udałam się do holu, chciałam kupić jakieś gazety, aby poczytać i zająć myśli czymkolwiek, aby tylko nie wspominać przeszłości. Nabyłam lokalną gazetę i kilka kolorowych pisemek.

            Wróciłam do pokoju, jakieś pół godziny później. Telewizor nadal był włączony. Daniel z butelką pełną piwa w ręku spał na sofie. Szturchnęłam go kilkakrotnie. Nie chciałam, żeby po raz kolejny narzekał, że coś  go boli. Jak tak na niego patrzyłam to nawet uroczo wyglądał. Na jego twarzy nie było widać zmęczenia, a czoło było gładkie między brwiami nie miał zmarszczki, już myślałam, że zostanie mu tak na stałe. Uśmiechnęłam się patrząc na niego. Dalej byłam tego zdania, że jest niesamowicie przystojny.  Ale jego charakter i sposób bycia dość sporo psuł.

- Daniel - szturchnęłam go po raz kolejny. Mruknął cicho i uchylił oczy.

- Co? - Uniósł głowę, która po chwili opadła.

- Połóż się na łóżku. Nie ustalaliśmy, że nie wolno ci go dotykać. Będzie ci tam wygodniej. - Uderzyłam go w kolano.

- Super, bo już myślałem, że będę musiał spać cały czas na sofie. - Uśmiechnął się uroczo, a potem zrzucił buty i przeniósł się na łóżko. Mruknął zadowolony, gdy się wyciągnął na wygodnym materacu.

- Pamiętaj, że nie jesteś sam. - Usiadłam obok niego.

- Gdzie byłaś? - Znów przymknął oczy i założył ręce za głowę.

- Kupiłam kilka gazet. - Rozłożyłam lokalny dziennik i zaczęłam czytać.

- Może masz dla mnie jakiego świerszczyka? - Uśmiechnął się z nadzieją, że faktycznie coś dla niego mam.

            Jednak byłam zajęta czytaniem artykułu. W ciągu dwóch ostatnich dni nie opodal Lublina spłonęły trzy sąsiadujące ze sobą domy. Nikt nie przeżył, nie widziano sprawcy. Straż pożarna nie znalazła śladów zaprószenia ognia, tak jakby wziął się z nikąd.

- Vivienne, słuchasz mnie? - Usłyszałam Daniela, kiedy skończyłam czytać.

- Co? - Podałam mu gazetę - zobacz. Pożary.

            Daniel wziął ode mnie gazetę i przeczytał artykuł dwukrotnie. Spojrzał na mnie, a potem na artykuł i się uśmiechnął.

- Gratuluje, znalazłaś pierwszy ślad na istnienie nadnaturalnych stworów. Chcesz się przyjrzeć tej sprawie?

- Jeśli nie masz nic przeciwko. Było by fajnie. - Podskoczyłam na łóżku z radości.

- Musisz wiedzieć jedno. Fajnie nie będzie, skup się na sprawie. - Popatrzył mi w oczy i powiedział to takim poważnym tonem, że przeszedł mnie dreszcz.

            Po pokoju rozległ się dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojej mamy. Odebrałam bardzo nie chętnie. Wiedziałam, że zada mi milion pytań i na wszystkie będę musiała odpowiedzieć czy tego chce czy nie.

            Trzydzieści minut później odetchnęłam z ulgą, odkładając telefon na stolik nocny. Myślałam, że ucho wtopi mi się w telefon. Daniel leżał na boku, twarzą do mnie. Podpierał ręką głowę i śmiał się ze mnie, gdy przewracałam oczami.

- To co, jedziemy obejrzeć te spalone domy? - Zerwał sie z łóżka i ubrał buty.

- Tak od razu, bez żadnego przygotowania? - Nawet sie nie ruszyłam.

- Demony nie będą na nas czekać, działamy. - Rzucił we mnie kurtka i wyszedł z pokoju.

             Włożyłam buty, zamknęłam drzwi na klucz i w biegu ubrałam kurtkę. Daniel czekał w samochodzie przed wejściem do hotelu. Wsiadłam szybko, a on z uœmiechem na twarzy ruszył z piskiem opon. Kilkoro ludzi się za nami obejrzało, a ja poczerwieniałam na twarzy.

- Myślę, że dzisiaj nic ciekawego tam nie znajdziemy, ale rozpoznanie jest ważne. Mimo wszystko weźmiemy ze sobą broń, będziesz miała okazję się z nią zaznajomić. Jeśli się coś wydarzy, będę cię bronił, ale mam nadzieję, że w razie czego dasz sobie radę i nie uciekniesz - Popatrzył na mnie dłużej, a potem uśmiechając się, spojrzał na drogę.

- Nie mam zamiaru uciekać. - Powiedziałam twardo. - Czego będziemy szukać?

- Weźmiemy miernik pola elektromagnetycznego i kamerę z noktowizorem, jeśli zobaczymy ducha, będziemy wiedzieć z czym mamy do czynienia. - Milczeliśmy przez dłuższy czas.

            Starałam się nastawić psychicznie, bałam się, ale nie chciałam, żeby Daniel to widział, bo jeszcze kazałby mi zostać w samochodzie. A tego nie chciałam. Tak więc oddychałam głęboko i spokojnie, aby szalone bicie serca sie unormowało, a ucisk w żołądku zelżał. Starałam się oczyścić umysł i nie dać się zwariować.

- Wszystko ok? - Zapytał zjeżdżając na pobocze. Byliśmy prawie na miejscu. - Możesz zostać jeśli chcesz.

- W życiu - wysiedliśmy oboje. - W końcu, każdy z łowców jakoś zaczynał.

- Nie jesteś łowcą, zabrałem cię tylko dlatego, że taka była umowa. Bo mnie zaszantażowałaś  - burknął otwierając bagażnik.

            Miał w nim niemały magazyn broni. Nie znałam się na niej, ale miał chyba wszystko, co możliwe. Pistolety, noże, maczety, kusze. Włożył za pasek spodni rewolwer. Przejrzał cały sprzęt i wybrał mały pistolet. Podał go mnie. Zadrżały mi dłonie, ale wzięłam go sprawiając wrażenie pewnej siebie. Potem wziął dwie latarki, przyczepił sobie do kostki średniej wielkości nóż. Na końcu podał mi pentagram wpisany w okrąg na rzemyku, zrobiony z metalu.

- Pentagram? - Spojrzałam na niego zdziwiona. Przewrócił oczami.

- Pentakl. W brew pozorom pentagramy i pentakle nie przywołują demonów, tylko je odpychają. Pentagramy chronią przed opętaniem. Załóż, powinienem dać ci go już wcześniej. - Zrobiłam to co kazał. Wyjął jeszcze kamerę i miernik.

- W razie czego mam strzelać? - Zadrżałam na myśl o tym.

- Kilka informacji na temat tego, co trzymasz w ręku. - Spojrzałam na broń, a potem na niego. - To SIG - Sauer, magazynek na 15 naboi. Nie strzelaj, jeśli nie ma potrzeby. Mamy się tylko rozejrzeć i nie zwrócić na siebie uwagi.

            Zatrzasnął bagażnik i ruszył pierwszy. Poszłam za nim posłusznie. Musieliśmy zostawić samochód trochę dalej, aby nikt nas nie podejrzewał.  Przeszliśmy przez las, Daniel przez całą drogę nic do mnie nie mówił. Mijaliśmy krzewy i różne krzaki, niedawno padał deszcz i wszędzie były kałuże, niektórych nie zauważyłam i po prostu w nie wdepnęłam. Czułam, jak buty mi przemakają. Nie do końca byłam sie pewnie z bronią w ręku. Trochę mnie przerażała, strzelanie z wiatrówki na śruty to co innego niż naboje niosące śmierć. Nie potrafiłam się nią profesjonalnie posługiwać, więc wszystko mogło się zdarzyć, ale mimo tego mocno dzierżyłam ją w ręku i szłam potulnie za Danielem. Po niespełna piętnastu minutach, przed nami pojawiły sie zgliszcza pierwszego domu. Za nim, jakieś  sto metrów dalej, dwa kolejne spalone. Zostało z nich niewiele, nie widać było nawet, że to domy.

            Podeszliśmy do domu, który znajdował się najbliżej nas. Została po nim tylko jedna ściana i kilka belek, a także fundamenty. Daniel chodził i rozglądał się wszędzie, a potem wałczył miernik. Przez chwilę nic sie nie działo, ale gdy zbliżył sie do ściany, sprzęt zaczął piszczeć. Spojrzał na mnie spod zmarszczonych brwi. Czułam sie dziwnie, jakby przechodziła przeze mnie elektryczność. Moje uszy były nastawione na najwyższą częstotliwość, rejestrowała każdy szum i inny odgłos.

- To duchy, jest tu duże pole elektromagnetyczne. Tak silne wytwarzają przede wszystkim duchy. Masz - rzucił we mnie kamerą. Aż podskoczyłam, gdy jego głos zagłuszył ciszę. - Włącz, zobaczymy, czy coś pokaże.

            Zrobiłam to co kazał, mimo wszystko przeszedł mnie dreszcz ekscytacji i strachu. Po raz pierwszy miałam zobaczyć ducha. Nie licząc Michała. Daniel przechadzał się po ruinach, a ja wodziłam za nim kamerą z zerowym skutkiem. Nie znaleźliśmy nic interesującego po za odczytem. Przenieśliśmy się do kolejnego domu. Z tego już nic nie zostało tylko fundamenty i popiół. Wszystko było jeszcze mokre. Widocznie ten dom spalił się jako ostatni. Tu również znaleźliśmy pole elektromagnetyczne, a noktowizor nic nie wskazał.

- I co dalej? - Zapytałam stając tuż za Danielem. Odwrócił sie do mnie i spojrzał mi w oczy.

- Bez wątpienia był tu duch. Ale dobry czy zły? Tego nie wiem. Nie znajdziemy tu zbyt wiele. Z wszystkich trzech domów zostało tyle, co nic. Możemy odwiedzić sąsiadów i zapytać o co, nie co. - Zastanawiał się przez chwilę.

- Może poszukałabym w internecie czegoś o tych terenach, gdy wrócimy do hotelu? - Uśmiechnął się do mnie.

- Zaczynasz łapać o co chodzi w tej pracy. Skoro już tu jesteśmy, to możemy odwiedzić najbliższych sąsiadów. Schowaj broń za pasek spodni. - Polecił mi, od razu go posłuchałam.

            Najbliższy dom znajdował się jakieś  sto pięćdziesiąt metrów od nas. Tym razem ja ruszyłam tam jako pierwsza. Zapukałam do drzwi, otworzył mi dziewięcioletni chłopczyk. Na głowie miał kowbojski kapelusz, a w ręce plastikowy pistolet. Uśmiechnęłam się do niego i przykucnęłam przed nim, zapytałam o rodziców. Czułam, że Daniel stoi za mną. Chłopiec przyjrzał mi się uważnie, a potem zostawiając otwarte drzwi, wbiegł do domu wołając mamę. Po chwili pojawiła się około trzydziestoletnia kobieta. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, jak Daniel się do niej uśmiecha.

- Witam, nazywam się Anna Radwaniuk, jestem detektywem. To mój partner Jacek Radwaniuk. Moglibyśmy chwilę porozmawiać? - Starałam się być jak najmilsza.

- To nie potrwa długo - usłyszałam za plecami.

- Tak, proszę wejść. - Otworzyła szerzej drzwi.

            Chłopiec stał u szczytu schodów, a za nim dziewczynka ubrana jak indianka. Pomachałam do nich, uciekli w głąb korytarza. Kobieta poprowadziła nas do sporego salonu. Usiedliśmy na beżowej kanapie, a ona przysiadła na oparciu fotela. Przyglądała nam sie uważnie, a potem wyłączyła telewizor stojący na przeciw nas.

- Domyślam się, że chodzi o podpalenia. Wszyscy teraz o tym mówią. Sąsiedzi martwią się, że im również to się przydarzy. - Zaczęła przyciszonym głosem.

- Nie podejrzewa pani kogoś o te działania? - Zapytałam nie czekając na reakcję Daniela, który cały czas patrzył na nogi kobiety.

- Nie, nikt z sąsiadów nic nie widział, ja również. Wszyscy żyjemy tu w zgodzie więc nie ma kogo podejrzewać.

- A nie działo się ostatnio u pani w domu coś  dziwnego? - Wtrącił się Daniel. - Przedmioty nie spadały, słyszała pani jakieś  skrobanie, jakby myszy? Przeciągi, wycie okien?

- Właściwie to tak, skrobanie słyszałam. Wczoraj stłukł się też mój nowy wazon na kwiaty, ale w tym czasie w pokoju bawiły się dzieci i możliwe, że po prostu nie chcą się przyznać.

- Dobrze, to już chyba wszystko. - Wstał łapiąc mnie za rękę. - Dziękujemy bardzo za pomoc. Trafimy do wyjścia.

- Do widzenia - Posłałam jej pokrzepiający uśmiech.

            Wyszliśmy, ale zatrzymaliśmy się tuż przed domem, Daniel patrzył na niego długo, jakby widział odpowiedźŸ podpaleń, ale nic się nie działo. Pociągnął mnie za sobą i ruszyliśmy w drogę powrotną.

- Nie jest dobrze. W domu jest poltergeist. - Westchnął zwalniając.

- Co? - Spojrzałam na niego w oczekiwaniu na wyjaśnienia.

- Generuje trzaski, szumy, skrobanie, o którym mówiła kobieta. A waza, która spadła? Zdarzyło się to przy dzieciach nie, dlatego, że to one ją stłukły. Poltergeist zjawia się przy dzieciach. - Zatrzymał się gwałtownie. - Słyszysz?

            Odwróciliśmy się gwałtownie. Dom, który przed chwilą opuściliśmy stał w płomieniach. Pobiegliśmy do niego, ile sił w nogach. Nie palił sie tak bardzo, ale płomienie sięgały już od fundamentów po dach. Stałam zszokowana, nie wiedziałam co mogę zrobić. Daniel krzyknął na mnie, otrząsnęłam się z szoku. Kazał mi przeszukać parter, a sam poszedł na piętro. Weszłam do środka, ogień był wszędzie, dym szczypał w oczy. Temperatura bardzo się podniosła. Ogień zachowywał sie dość dziwnie, najpierw chłonął meble, a dopiero potem całą resztę. Paliły mnie płuca, co chwilę kaszlałam. Zakryłam usta fragmentem rękawa.

            Usłyszałam krzyk, pobiegłam w tamtym kierunku.  W kuchni stała matka dwójki dzieci. Była przerażona, a ogień odciął jej drogę ucieczki. Pochyliłam się trochę ku ziemi, bo dym coraz bardziej ciążył płucom. Kobiecie nakazałam szybko zrobić to samo. Na podłodze leżały odłamane drzwiczki od szafki kuchennej. Rzuciłam je na linię ognia, złapałam kobietę jedną ręką za ubranie i przyciągnęłam do siebie. Udało mi się ją bezproblemowo wyprowadzić. Oczywiści pytała o dzieci, chciała wrócić do środka, ale powiedziałam jej, że jeśli są z Danielem to nic im się tam nie stanie.

            Co prawda, sama denerwowałam się, że jeszcze nie wychodzą, ale musiałam zostać z tą kobietą, jedna ze ścian na piętrze już sie zawaliła. Musiałam wezwać straż pożarną, policję, cokolwiek. Szybko wystukałam numer, powiedziałam o co chodzi, gdzie zdarzenie ma miejsce i że w środku dalej są ludzie.

            Nim się rozłączyłam w drzwiach ujrzałam Daniela. Na ręku niósł dziewczynkę, a przed nim szedł chłopczyk, którego trzymał za rękę. Odetchnęłam z ulgą. Kobieta pobiegła do niego i zabrała swoje dzieci. Płakała głośno ze szczęścia. Rzuciła się Danielowi w ramiona, a potem mocno mnie objęła głośno nam dziękując.

            Trzy godziny później leżałam już w hotelowym łóżku, wymęczona składaniem zeznań i powtarzaniem się, a także kłamaniem na temat swojej tożsamości. Danel właśnie wyszedł z łazienki ubrany w same bokserki. Zabrał sobie poduszkę i kołdrę. Ułożył się, ale wiedziałam, że mu nie wygodnie, bo nieustannie zmieniał pozycję. Leżałam patrząc w sufit. Telewizor był wyłączony, marzyłam o śnie, ale ilekroć zamykała oczy one same się otwierały.

- Daniel? - Szepnęłam mając nadzieję, że nie śpi.

- Hm? - Mruknął tylko.

- Nie chcesz położyć się na normalnym łóżku? - Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, po chwili pojawił się tuż przy mnie.

- Jasne, że chcę. - Materac ugiął się pod jego ciężarem. Leżeliśmy w pewnej odległości od siebie. - Nie możesz spać?

- Nie bardzo. - Ułożyłam się na boku twarzą do niego, leżał na plecach z ręką pod głową, ale cały czas na mnie patrzył.

- Dzisiaj uratowałaś pierwszego człowieka, ja też tak miałem za pierwszym razem. - A potem westchnął i się zaśmiał.

- Co?

- Pierwszy raz leże grzecznie w łóżku z ładną dziewczyną - uśmiechnął się do mnie seksownie, unosząc przy tym prawą brew.

- I na pewno nie ostatni. - Zaległa między nami dług cisza. - Na prawdę myślisz, że jestem ładna?

- Ładna i seksowna - myślałam, że już nie odpowie. Poczułam, jak moje policzki robią się coraz gorętsze.

- Opowiedz mi o pierwszym uratowanym przez siebie człowieku. - Poprosiłam przybliżaj się do niego by lepiej go usłyszeć.

- Pierwszą osobą, której ocaliłem życie był mój ojciec. - Spojrzał mi w oczy. Reszty historii już nie usłyszałam, ponieważ zmogło mnie zmęczenie.

            Przebudziłam się, kiedy promienie słońca wpadały do pokoju, przed łóżkiem Daniel robił pompki. Oparłam się plecami o wezgłowie. W milczeniu przyglądałam mu się z fascynacją, był konsekwentny, każdy ranek zaczynał od ćwiczeń. Miał przez to całkiem niezłe ciało, a każdy jego podkoszulek idealnie to pokazywał. Od razu było po nim widać, że nie zajmuje się zwykłymi rzeczami.

            Unosił się i opadał w równym tempie, jego mięsnie mocno się napinały, plecy pracowały na pełnych obrotach. Byłam zachwycona grą jego mięśni. Napinał się biceps, a po chwili triceps. Pilnował, aby oddech był równy. Z każdym uniesieniem się do góry liczył kolejną pompkę. Był już przy pięćdziesiątej.

- Nie przyglądaj się tak - aż podskoczyłam. Myślałam, że mnie nie widzi.

            Położył się na plecach i rozpoczął robienie brzuszków. Obserwował mnie kątem oka. Odetchnęłam głęboko, aby opanować swoje ciało, czułam, że zaraz będę cała czerwona z zażenowania, ale nic takiego nie następowało.

            Udałam sie do łazienki, założyłam pierwsze lepsze spodnie i zwykłą koszulkę. Myślami byłam cały czas przy sprawie podpaleń tych domów. Nawet nic nie zjadłam, włączyłam laptopa i rozpoczęłam poszukiwania w internecie.

            Już po piętnastu minutach złapałam trop. Okazało się, że pięćdziesiąt lat wcześniej domy na tych terenach, również się spaliły i działo się tak co pięćdziesiąt lat od siedemnastego wieku. Nikt specjalnie sie tym nie przejął, bo nie mogli znaleźć powiązania. Twierdzono, że seryjny podpalacz nie przeżyłby tylu stuleci. Człowiek nie, ale duch, jak najbardziej. Poszukałam trochę głębiej i znalazłam plany tych okolic w latach 1600 - 1700. Do roku 1638, tereny te w całości były własnością pewnej kobiety, ale już w 1639 należały do szlachcica, który władał także okolicznymi ziemiami. Stało się tak, ponieważ kobieta zaginęła w niewyjaśnianych okolicznościach. Uprzednio jednak przekazała ziemie owemu szlachcicowi.

- Daniel chyba coś znalazłam w sprawie tych podpaleń. Zerknij na to, bo nie wiem, czy sie nadaje. - Usiadł obok mnie, położyłam mu laptopa na kolana i pokazałam tekst, który powinien przeczytać.

- Spróbuj znaleźć coś na temat przekazania tych ziem. Ja idę pod prysznic. - Oddał mi komputer i wyszedł z pokoju.

- Znalazłam coś. - Po chwili zaczęłam czytać. - Tutaj jest napisane, że z tą historią związana jest pewna legenda.  Prawdopodobnie ta kobieta i ten szlachcic najpierw wstąpili na drogę sądową, bo ona nie chciała mu oddać tych ziem w zamian za pieniądze. Facet proponował jej sporą sumę, ale ona się nie zgadzała. Szlachcic chcąc usunąć problem podpalił jej dom! - Wszystko zaczęło do siebie pasować. - Kobieta uratowała się w raz z najmłodszym dzieckiem, pozostała dwójka spłonęła. W wyniku tego wniosła sprawę do Trybunału w Lublinie, ale nic z tego nie wyszło. Kobieta nie chciała oddać swych ziem mimo wszystko, aż pewnego dnia po prostu zniknęła. Zostawiła po sobie tylko dokument, w którym właścicielem zostaje szlachcic...

- Skoro, dzieci się spaliły - oparł się ramieniem o futrynę. Na brodzie miał jeszcze żel do golenia - to nie one podpalają. Nie wiadomo co sie stało z najmłodszym?

- Nic tutaj nie napisano. Co robimy? - Zatrzasnęłam laptopa i spojrzałam na niego.

- To ona podpala, ta kobieta. Została zabita w okrutny sposób. Możliwe, że mści sie za sprawę sprzed lat. Jej ciało musi gdzieś  tam być. Musimy je z naleźć, a jak już to zrobimy, posolimy kości i wyślemy ją w inne miejsce. - Ubrał koszulkę, a następnie buty.

- Gdzie idziesz? - Popatrzyłam na niego zdziwiona.

- Muszę załatwić nam sprzęt i miejsce do pracy. Wrócę za kilka godzin. - Założył kurtkę i uśmiechnął sie do mnie szeroko. - Szybko wczoraj zasnęłaś.

- Ratowanie ludzi jest męczące. - Udawałam dramatycznie zmęczoną, przyłożyłam wierzch dłoni do czoła i westchnęłam. - Nic nie pamiętam z historii, którą mi opowiadałeś. Ty idź pracuj, a ja wybiorę się do hotelowego SPA na koszt Jacka Radwaniuka.

- Myślałem, że ci to przeszkadza i nie chcesz oszukiwać. - Stanął w drzwiach.

- Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Idź  już kochanie - zaśmiałam się i weszłam do łazienki.

            Dzisiaj miałam ochotę zrelaksować się, po pierwszym uratowanym człowieku. Wiedziałam, że teraz będzie to dla mnie trochę bardziej naturalne. Zafundowałam sobie godzinny masaż relaksacyjny i zabiegi na twarz. W ciągu jednego dnia miałam więcej specyfików na twarzy niż przez całe życie. Ale czułam się wspaniale. Zbierałam siłę na kolejne dni. Nie wiedziałam, co może przynieść przyszłość z Danielem.

            Miałam też czas na zastanowienie się nad sprawą. W jaki sposób Daniel chciał w ciągu jednej nocy przekopać całą działkę i odnaleźć ciało? Przecież to niemożliwe, prędzej czy później, ktoś to zauważy i zgłosi nas na policję. Analizowałam wszystkie te zdarzenia po raz kolejny. Z tego co zrozumiałam, poltergeistem była kobieta z legendy, której podpalono dom. Teraz ona w zemście robiła to innym, bo jej duch nie mógł odejść z tego świata. Była tu zawieszona i co pięćdziesiąt lat podpalała budynki na tych terenach. Podpalenia zawsze miały miejsce w listopadzie. Było to całkiem logiczne, ponieważ w listopadzie spłoną jej dom. Daniel miał sporą wiedzę w tej dziedzinie, więc bez problemu rozgryzł zagadkę. Doświadczenie podpowiedziało mu, że ciało kobiety w dalszym ciągu gdzieś tam się znajduje.

            Wróciłam do pokoju, spojrzałam na telefon. Jedno połączenie nieodebrane od Daniela sprzed godziny. Oddzwoniłam.

- No wreszcie. Gdzie byłaś?

- W SPA. - Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze.

- Tyle czasu?! - Był rozbawiony.

-Faceci... nigdy tego nie zrozumiecie. - Westchnęłam teatralnie.

- Dobra, dobra. Mam potrzebny sprzęt. Zacząłem szukać. Już po ciebie jadę. Musisz zobaczyć, jak się pali zwłoki. - Wiedziałam, że się uśmiecha.

- Tylko się przebiorę i zaraz będę przed wejściem do hotelu. Pa - rozłączyłam się pierwsza.

            Założyłam wygodne, sportowe buty, jeansy, bluzę z kapturem i kurtkę. Nie trzeba było się stroić, wiedziałam, że na pewno się ubrudzę. Związałam włosy w wysoki kucyk i pobiegłam przed wejście.

            Czekałam na Daniela jakieś dziesięć minut. Stałam z dłońmi w kieszeni, oglądając się co chwilę na boki, wreszcie zza zakrętu wyskoczył się czarny ford mustang Daniela. Jechał nieprzepisowo. Zatrzymał się z piskiem opon i uchylił mi drzwi od strony pasażera. Kochał swój samochód najbardziej na świecie, czasem do niego mówił.

            Wsiadłam nic nie mówiąc, chciałam już wiedzieć, jaki sposób wymyślił na przekopanie całej tej działki.

            Tym razem nie zatrzymaliśmy się przy drodze, aby przejść przez las i trafić na miejsce.  Od razu tam pojechaliśmy. Kiedy wysiadłam zauważyłam stojąc na środku, czerwoną koparkę. Połowa była już przekopana. Spojrzałam na Daniela, a on uśmiechnął się do mnie triumfalnie. Wtedy zrozumiałam, że może załatwić wszystko i dostać się wszędzie. Nawet nie pytałam go, jak udało mu się to załatwić. Po prostu wzięliśmy się za robotę. Przeszukaliśmy całą ziemię, którą do tej pory przekopał. Kosztowało nas to dużo siły i pracy, ale nic nie znaleźliśmy. W czasie, gdy siedziałam na mustangu Daniela, on promiennie uśmiechnięty, cudownie się bawił w koparce. Duży chłopiec, który spełnia swoje dziecięce marzenia, jeżdżąc dużą zabawką.

            Znów zabraliśmy się za sprawdzanie zawartości ziemi, straciłam wszelkie nadzieje, na to, że coś w niej znajdziemy, kiedy natrafiłam na czaszkę.

- Daniel, chyba znalazłam! - Wzięłam ją niechętnie do ręki, była uszkodzona tuż nad czołem.

- Odłóż ją na bok, musimy znaleźć resztę - Ukląkł i zaczął kopać, znalazł kilka kości i miednicę.

- Nigdy nie myślałam, że będę robić takie rzeczy - zdjęłam kurtkę, ponieważ zrobiło mi się cieplej.

- To kobieta - puścił moje słowa mimo uszu.

- Skąd wiesz? - Spojrzałam na niego zaciekawiona, przeczesał włosy palcami.

- Widać po biodrach, kości są szersze niż u mężczyzny. Zobacz - przyłożył dłonie do moich bioder. - Są bardzo podobne. Po za tym została uderzona w głowę, może od tego zmarła – wskazał miejsce uszkodzenia.

- Jaką skończyłeś szkołę? - Zapytałam z ciekawości.

- Liceum - popatrzył na mnie i uśmiechnął sie pod nosem. - Czemu pytasz?

- Bo wiesz wiele różnych rzeczy.

- To się nazywa praktyka łowcy. - A potem wstał i wręczył mi pudełko leżące na ziemi. - Mamy juz wszystkie kości. Dzisiaj po raz pierwszy odeślesz ducha do innego świata.

- Co mam robić?

- Wysyp całą sól na kości - zrobiłam wszystko co kazał, a on w tym czasie polewał je benzyną. Tak mi się wydawało.

- Co teraz? - Podał mi dziennik i pokazał co mam przeczytać. - Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio, contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium. Imperet illi Deus , supplices deprecamur. Tuque , Princeps militae Caelestis, satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo, divina virtute in infernum detrude. Amen. - Skończyłam, a szkielet od razu się podpalił, myślałam, że samo się tak stało, ale spojrzałam na Daniela. Trzymał w dłoni zapałki i wszystko było jasne. To on je podpalił.

- To tyle, nic więcej nie możemy zrobić. - Odebrał ode mnie dziennik. - Zabierajmy się stąd.

- A co z koparką? - Ruszyliśmy w kierunku samochodu.

- Ktoś ją jutro zabierze.- Wzruszył ramionami. - Jutro wyjeżdżamy z Lublina. A dziśœ będziemy świętować rozwiązanie zagadki.

- Co masz na myśli? - Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.

- Pójdziemy do klubu, napijemy się czegoś i wrócimy do hotelu. Nie mów, że to zły pomysł.

- Zły - ucięłam. Spojrzał na mnie zdziwiony. Byłam całkowicie przeciwna. - Chcesz jutro wyruszyć dalej? Musimy być w formie.

- Kobieto, nie dasz się nawet zabawić!

            Nie rozmawialiśmy całą drogę, Daniel był wyraźnie na mnie zły za to, co powiedziałam, ale nie zważałam na to. Jeśli miałam wziąć całą tą robotę na poważnie to właśnie to starałam się robić. Chciałam być przygotowana fizycznie na każdą ewentualność. Dodatkowo chciałam brać przykład z Daniela i zadbać o kondycję, ponieważ ucieczki będą na porządku dziennym.
           
            Samochód zatrzymał się pod jakimś  barem. Spojrzałam zdenerwowana na Daniela. Chyba sobie kpił, nie żartowałam z odpoczynkiem i wczesnym wyruszeniem w dalszą drogę. Jak chciał, mogłam wrócić do hotelu pieszo. Jednak niespodziewanie dla mnie, wręczył mi klucze do samochodu i wysiadł nic nie mówiąc.

            A więc to tak... Niech tylko wróci do pokoju, popamięta mnie. Przesiadłam się na siedzenie kierowcy. Włożyłam kluczyk do stacyjki i uruchomiłam silnik. Z piskiem opon ruszyłam spod baru. Zegarek wskazywał dwudziestą. Marzyłam o gorącym prysznicu i miękkim łóżku.

            Zanim jednak się położyłam spakowałam wszystkie nasze rzeczy, aby z rana od razu wyruszyć, uprzedziłam recepcjonistkę, że przed ósmą rano już nas nie będzie.  Położyłam się zadowolona z siebie. Odwaliliśmy kawał dobrej roboty, teraz ludzie będą mogli spokojnie mieszkać na tych terenach. Kilka rodzin zostało przez nas uratowanych. To miłe uczucie zrobić dla kogoś coś dobrego. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy.

            Wyszłam z łóżka o 6.30. Rozejrzałam się po pokoju, ale Daniela nigdzie nie było. W łazience też go nie znalazłam. Zła na cały świat, wzięłam telefon komórkowy ze stolika nocnego i do niego zadzwoniłam. Odebrał po trzech sygnałach.

- Halo? - Z radościę spostrzegłam, że jest wypompowany.

- Umawialiśmy się, że wyjeżdżamy przed ósmą.

- Zapomniałem - usłyszałam plaśnięcie dłoni. Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. - Która godzina?

- Prawie siódma. - Westchnęłam.

- Dobra, ogarnę się i zabierzesz mnie spod tego klubu, do którego wczoraj poszedłem.

- Będę punkt ósma! - Krzyknęłam do telefonu.

- Nie bądź sadystką - jęknął. - I weź mi coś do jedzenia, umieram z głodu.

            Ubrałam jeansy, zwykłą fioletową bluzkę i trampki. Umyłam zęby i zaniosłam nasze rzeczy do samochodu. Uregulowałam rachunek kartą Jacka Radwaniuka.

- Mąż jeszcze w pokoju? - Zapytała ciekawska recepcjonistka.

- Nie, pracuje. - Rzuciłam kluczami w jej stronę. Spojrzała na mnie zła.

- Zechciałaby pani wypełnić jeszcze ankietę na temat obsługi w naszym hotelu? - Widziałam, że wrze ze złości, ale musiała się uśmiechać.

- Nie dziękuję, chyba, że jest tam rubryka dotycząca podrywania mężów. - Zabrałam kartę i szybkim krokiem wyszłam z hotelu, nie chcąc więcej oglądać tej kobiety.

8 komentarzy:

K pisze...

Mrrr, oj, no szkoda, że jednak nie była w bieliźnie :D Taaak, palenie zwłok... rzeczywiście, ciekawe O_o lepiej by było, gdyby ją nauczył wycinania nerek albo coś takiego :D Zdaje mi się, że piszesz kryminał, tak? Wnioskuję po tym, że bohaterowie wiedzą, jak umarła, itd. Ten czar to po hiszpańsku albo francusku? Bo chyba nie łacina...
Dodawaj więcej akapitów (w dialogach), gdzieniegdzie brakuje u Ciebie przecinka (nie będę wymieniać). Pozdrawiam, zapraszam do siebie :)

Anonimowy pisze...

o rety, uwielbiam Twoje opowiadanie! Jest genialne. Te podpalenia, duchy, demony, wampiry - brak mi słów. Hm, intuicja mi podpowiada, że między Vivienne, a Danielem coś w końcu zaiskrzy .
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział .

www.love-a-winner.blogspot.com

Anonimowy pisze...

Jesteś nadal zaciekawiona losami głównej bohaterki mojego opowiadania - Melanie i nadal chcesz zagłębiać się w jej życie? Jeśli tak, zapraszam na nowy 4 już rozdział.

www.love-a-winner.blogspot.com

2ndheartbeat pisze...

strasznie ciekawie piszesz! Bardzo mi się podoba :) Fantastyka i ta chemia pomiędzy bohaterami. Jestem ciekawa, czy cos ich dalej połączy.

Zapraszam na kolejną i ostatnią częsc opowiadania o losach Patrycji i Gabriela: http://secondheartbeat.uchwycone-chwile.pl/

Anoya pisze...

Cześć. Bardzo się wciągnęłam, czytając ten rozdział. Jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Ogólnie lubię opowiadania, gdzie występują duchy, zombie i nie wiadomo jakie stwory, więc mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach? Pozdrawiam. :)
[ayless.blogspot.com]

2ndheartbeat pisze...

Zapraszam na pierwszą częsć zupełnie nowej historii na: http://secondheartbeat.uchwycone-chwile.pl/

Shauu_ pisze...

Dzień dobry! Na początku chcę podziękować bardzo za tak miłą opinię! Bardzo cieszę się, że spodobało Ci się to co napisałam. Wytknęłaś mi jednak niesłusznie błąd, co jest dziwne, jako, że sama piszesz poprawnie :D

"- Kto pyta? – zapytał król Vincentus i królowa Ella jednocześnie." Duża litera po myślniku moja droga, wyhaczyłam tą pomyłkę kilka razy..."

Duża litera by była, gdyby narracja nie odnosiła by się do wypowiedzi bohatera. A tutaj się odnosi. Jeśli zaś chodzi o znak zapytania - nawet jeśli on istnieje, a narracja się odnosi do wypowiedzi bohatera to i tak piszemy z małej litery.
Polecam tę stronę, żeby rozwiać wątpliwości ;3
http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/

Gdy uporam się z zaległymi bloga chętnie zaczę czytać Twój! Także do zobaczenia, haha! Pozdrawiam cieplutko! ;) I na pewno nie zapomnę przeczytać!

Anonimowy pisze...

Bardzo mi się podoba ten blog. :)
Przypadł mi do gustu.
Zapraszam na mój nowy blog.



POZDRAWIAM!

www.gdynadejdzieczas.blog.onet.pl